Najlepszy skład i najwyższy budżet w historii klubu, efektowna prezentacja drużyny w teatrze, wielkie nadzieje, 13 zwycięstw w sezonie na 20 rozegranych meczów.
Patrząc w tabelę widać jednak, żenie jest tak kolorowo jak mogłoby się wydawać. 5 miejsce GTŻ-u Grudziądz w I lidze po raz kolejny uznane zostało za porażkę, gdyż siódmy rok z rzędu nie udało się awansować do pierwszej czwórki rozgrywek. Jak wyglądał miniony sezon w wykonaniu podopiecznych Roberta Kempińskiego?
Miało być lepiej…
Wszystko rozpoczęło się tuż po barażowym meczu o utrzymanie w I lidze z Orłem Łódź. Po trudnej, ponad miesięcznej walce o sprawiedliwość w Trybunale PZM w związku z aferą dotyczącą dwumeczu z KM Ostrów, działacze GTŻ-u szybko zabrali się do kompletowania zespołu na sezon 2010. 18 października swoje kontrakty przedłużyli: Oliver Allen, Rory Schlein oraz Edward Kennett. Wkrótce kolejny rok w Grudziądzu zdecydowali się pozostać Kamil Brzozowski, Kevin Woelbert i Artur Mroczka, a ważną umowę posiadał Joe Haines. Na kolejne dobre wiadomości kibice musieli czekać do 4 grudnia. Wtedy to, zarząd grudziądzkiego klubu odkrył pozostałe karty: Krzysztof Buczkowski, Tomasz Chrzanowski i Davey Watt dali nadzieje, że kolejny sezon może być tym przełomowym. – Cel jest jeden. Na początek pierwsza czwórka – zapowiadał tuż po ogłoszeniu ostatnich nazwisk prezes Zbigniew Fiałkowski. 20 lutego odbyła się również prezentacja całej drużyny i wszyscy zgodnie przyznawali, że tym razem musi się udać, a Grudziądz stać na to, by być w górnej połówce tabeli. Sezon rozwiał jednak marzenia.
Drużyna GTŻ Grudziądz przed meczem z Lokomotivem Daugavpils
… wyszło jak zawsze.
Wszystko rozpoczęło się od dwóch meczów na własnym torze. Pojedynki z ekipami PSŻ Poznań i Lokomotiv Daugavpils kończyły się wprawdzie zwycięstwami GTŻ-u, jednak już było wiadomo, że osiągnięty wynik może nie dać kluczowych w walce o „czwórkę” punktów bonusowych. Zawodzili obcokrajowcy. Fatalnie spisywał się Davey Watt, który nie radził sobie ze… swoimi motocyklami. – Kupił dwa nowe silniki na ligę polską, a tu podczas meczu drżą mu ramy, z błotnikiem też się coś dzieje, bo mu podczas jazdy „skacze”… Nie żebym go usprawiedliwiał, ale widać że się chłopak stara, chce się pokazać grudziądzkiej publiczności i nie tylko, a nie wychodzi mu – tłumaczył Fiałkowski. – Póki co jestem stracony w Polsce, z taką jazdą daleko nie zajedziemy – mówił po spotkaniu z Łotyszami Watt. Dodatkowo Oliver Allen, Edward Kennett i Rory Schlein niczym nie przypominali zawodników z sezonu 2009 i również prezentowali się przeciętnie. Sytuacja powtórzyła się w Rzeszowie, gdzie cała drużyna oprócz Tomasza Chrzanowskiego nie mogła nawiązać równorzędnej walki z gospodarzami i grudziądzanie doznali druzgocącej porażki. Nastroje pomeczowe były bardzo złe, jednak nadzieje na udany rok powróciły tydzień później. W Rybniku podopieczni Roberta Kempińskiego na trudnym torze wygrali 51:38. Wtedy to, genialny mecz zanotował Schlein, zdobywca kompletu punktów. Do jego poziomu dostosowała się także pozostała część ekipy i grudziądzanie odnieśli pierwszy od dłuższego czasu cenny wyjazdowy sukces. – W Rybniku mądrze jechała cała drużyna, zbieraliśmy punkty i chyba doświadczenie wzięło górę, dlatego wygraliśmy – mówił po spotkaniu z „Rekinami” Chrzanowski.
Para Krzysztof Buczkowski – Artur Mroczka miała wiele powodów do radości
To, co stało się 9 maja zapadnie w pamięci zawodników, działaczy i kibiców GTŻ-u na długo. Zdecydowany faworyt z Grudziądza podejmował zawodzący od początku rozgrywek Start Gniezno. Wydawało się, że po zwycięstwie w Rybniku nic nie może odebrać grudziądzanom dwóch pewnych punktów w tym meczu. Stało się jednak inaczej. „Przespany” początek spotkania, fatalna postawa Artura Mroczki i… nie pomogła świetna jazda zmagającego się z kontuzją nogi Krzysztofa Buczkowskiego i Davey’a Watta. Doszło do sensacji, która spowodowała brak jakże cennych dwóch „oczek” do tabeli. – Musimy wyciągnąć wnioski i na spokojnie wszystko przemyśleć. Nie będę szukał tłumaczeń. Mogę jedynie przeprosić naszych kibiców – mówił po tym spotkaniu trener Kempiński.
Mecze ze Startem Gniezno okazały się kluczowe
Kolejne dwa mecze to starcia z Miszkolcem i pewne 5 punktów do tabeli dla grudziądzkiej drużyny. Warto jednak podkreślić, że w meczu na własnym torze padł rekordowy wynik, gdyż GTŻ zdobył aż 74 punkty przy 16 „oczkach” przyjezdnych. To była jednak rozgrzewka przed dwumeczem z Lotosem Wybrzeże Gdańsk. Jeśli podopieczni trenera Roberta Kempińskiego chcieli awansować do „czwórki” konieczny był przynajmniej punkt bonusowy. Niestety, pierwszy mecz w Gdańsku rozwiał te nadzieje. 20-punktowa porażka praktycznie załatwiła sprawę „bonusa”. W Grudziądzu byliśmy świadkami wyrównanego, trzymającego w napięciu do końca widowiska, jednak gospodarze zwyciężyli jedynie 46:43. To oznaczało, że decydować może kolejne spotkanie, które rozegrane było dwa dni później – w Gnieźnie z tamtejszym Startem.
Tomasz Chrzanowski – najskuteczniejszy zawodnik grudziądzkiego zespołu
Mimo, że zdecydowanym faworytem byli dobrze spisujący się na własnym obiekcie gnieźnianie, to zawodnicy, działacze i GTŻ-u wybierali się do pierwszej stolicy Polski z wielkimi apetytami na zwycięstwo. Niestety grudziądzkiej drużyny nie ominął pech, gdyż dzień wcześniej w Grand Prix w Toruniu upadek zaliczył Artur Mroczka i przystąpił do niedzielnego pojedynku z urazem nogi. O losach spotkaniach decydowały wyścigi nominowane, w których świetnie spisała się para Krzysztof Buczkowski – Kevin Woelbert. Do remisu zabrakło jednak jednego punktu i drugi raz w sezonie Start okazał się lepszy o dwa punkty, inkasując do tabeli kolejne trzy „oczka”. – Mecz był do wygrania, a my go przegraliśmy właściwie na własne życzenie. Całkowicie zawiódł Tomasz Chrzanowski – mówił po meczu prezes Fiałkowski.
Kolejny pojedynek to planowana wysoka wygrana nad osłabioną ekipą z Rybnika. Tydzień później nadszedł czas na wyjazd do Daugavpils, który tradycyjnie zakończył się klęską i 32-punktową porażką. Walkę z miejscowymi nawiązywał jedynie Krzysztof Buczkowski. – Wiadomo, że Lokomotiv jest bardzo silnym zespołem, nie tylko u siebie, ale i na wyjeździe. Chcieliśmy dziś powalczyć, ale mieliśmy osłabiony skład i nie wszyscy pojechali dobrze. Stąd taki wynik – tłumaczył postawę zespołu „Buczek”. Szanse na awans do „czwórki” jeszcze istniały, jednak już nie wszystko zależało od drużyny GTŻ-u. Znakomity mecz u siebie z Marmą-Hadykówką Rzeszów, bardzo dobra jazda na trudnym terenie w Poznaniu i wywalczenie „bonusa” nie wystarczyło, by znaleźć się wśród czterech najlepszych ekip na zapleczu Ekstraligi. Tym samym siódmy sezon z rzędu grudziądzanie musieli walczyć o utrzymanie w lidze.
Krzysztof Buczkowski był czołową postacią GTŻ-u w sezonie 2010
Utrzymanie w lidze zostało już zapewnione po dwóch pierwszych spotkaniach rundy play-off. Po pewnym zwycięstwach na własnym torze z Miszkolcem i na wyjeździe z Poznaniem stało się jasne, że GTŻ do końca sezonu jedzie o przysłowiową „pietruszkę”. Zawodnicy, mimo że zostali zmuszeni przez działaczy do renegocjacji swoich kontraktów walczyli bardzo dzielnie i odnieśli łącznie pięć zwycięstw na sześć meczów, jednak to nikogo nie zadowalało. Ostatecznie grudziądzanie zajęli 5 miejsce, jednak po zakończeniu rozgrywek działacze zmagać się musieli jeszcze z innymi problemami. – Mamy czkawkę finansową, podobnie jak więcej klubów. Można powiedzieć, że z tych 100 proc. kwot, które mieliśmy do dnia dzisiejszego wypłacić, zostało wypłacone jakieś 70 proc. Tak więc jakieś 30-40 proc. zalegamy jeszcze, nie są to jakieś duże pieniądze – informował Zbigniew Fiałkowski.
Jaka przyszłość żużla w Grudziądzu?
Kilka tygodni starczyło, by działacze w zdecydowanej części spłacili zaległości zawodnikom. To otworzyło szansę na budowanie nowej drużyny na sezon 2011. 3 października swoje kontrakty na kolejny rok przedłużyli: Tomasz Chrzanowski, Davey Watt, Oliver Allen i Joe Haines. Ważne umowy mają także: Krzysztof Buczkowski, Kamil Brzozowski i Karol Szychowski, a list intencyjny podpisał Rosjanin Andriej Kudriaszow, który na początku grudnia złoży swój podpis pod kontraktem. Na kolejne nazwiska trzeba poczekać co najmniej do 25 listopada.
Tego właśnie dnia odbędzie się walne zgromadzenie członków klubu. Na nim zostanie podsumowany sezon 2010, a także odbędą się nowe wybory władz. Prezes Fiałkowskim zapowiada, że nie będzie kandydować na kolejną kadencję. Jaka będzie przyszłość żużla w Grudziądzu? O tym przekonamy się w najbliższych tygodniach. Czy obecny Zarząd doczeka się następców?